Nepal_139
Nepal_139
Wojna... towarzyszyła już mi w moich podróżach. Pierwsza z nich podczas naszej wyprawy autostopem przez wolną Syrię, Jordanię do Egiptu, gdzie na drugim postoju, w drodze na południe na jednej ze stacji kolejowych, przechwycił nas tajny patrol lokalnej policji.
Zabrali nas w eskorcie opancerzonych jeepów do miejscowego "ratusza", gdzie pod okiem służb spędziliśmy cały dzień. Eskorta towarzyszyła nam nawet w wyjściach do toalety. Wyjątkowo nam się to wtedy nie spodobało ale nie przypuszczaliśmy też, ze mogliśmy się stać celem bojówek radykalnych islamistów. Ci bowiem, chcąc zwrócić na siebie uwagę świata, spektakularnie atakowali turystów, wiedząc iż Egipt z tego właśnie żyje..
25 lat temu doszło do masakry w jednej z największych atrakcji turystycznych Egiptu - świątyni Hatszepsut w Luksorze. W ataku, który został zaplanowany właśnie przez ugrupowanie Dżama Islamija, zginęły 62 osoby. Metodyczny mord na zagranicznych turystach został przeprowadzony przez sześciu uzbrojonych napastników. O 8:45 grupka radykałów, uzbrojona w automatyczną broń, noże i maczety, pojawiła się na terenie świątyni. Wszyscy mieli na sobie stroje służb porządkowych.
Przez 45 minut zabijali bezbronnych turystów. Nie odpuszczali nikomu. Zabijali kobiety, strzelali do młodych małżeństw, które wybrały Egipt jako miejsce na podróż poślubną, bronią białą i strzałem w głowę dobijali rannych. Ich ofiarą padła nawet pięcioletnia dziewczynka.
My staliśmy w tym miejscu dokładnie miesiąc wcześniej, ogrzewając się w słońcu na schodach świątyni..
Drugim razem wojna, bardziej domowa zastała nas w Nepalu. Już na granicy odradzano nam wjazd do tego kraju ale byliśmy za blisko żeby zrezygnować. I tu też po dwóch dniach, jak dotarliśmy do Pokhary dowiedzieliśmy się o blokadach dróg i strajku całego transportu. W zasadzie niemal ostatnim busem przejechaliśmy do Katmandu. Po drodze zatrzymywały nas liczne patrole. W samej stolicy jeszcze przez dwa dni mogliśmy funkcjonować jako turyści. Potem wszystko się zmieniło. Zamknęły się sklepy, instytucje, bary, wszelkie usługi. Zrobiło się nieciekawie. Mój znajomy radził nam, żeby jak najszybciej wydostać się spod okupacji Maoistów. W Nepalu można się poruszać albo autobusem albo samolotem. Drogi, którymi wjechaliśmy były wysadzone w powietrze. Codziennie robiliśmy prasówkę, starając się kontrolować sytuację. Aż nadszedł czas decyzji. Bilety na samolot zarezerwowaliśmy w lokalnym punkcie xero, będącym jednocześnie pralnią. Powodzenie tego ruchu była nieznane aż do następnego dnia, ale pomimo obaw dostaliśmy przepustkę na lot. Miasto zmieniło się w twierdzę. Na ulicach pojawiły się bataliony wojska, zasieki, blokady. Wszystko stanęło. W dniu naszego lotu jedynym transportem był Airbus i specjalne samochody dowożące turystów na lotnisko. W tym nas. Jak już byliśmy w strefie wydawało się bezpiecznej, okazało się, że nasz lot został odwołany. W tłumie zapanowała konsternacja. Wraz z nami, na lot czekali amerykańscy dziennikarze. W krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że już nie jest bezpiecznie. Po jakimś czasie padł komunikat, że odlecimy Królewskimi liniami lotniczymi... Stało się, bezpieczni na pokładzie ekskluzywnego samolotu dostaliśmy pierwszy od trzech dni ciepły posiłek.. za oknem towarzyszył nam krajobraz posągowych Himalajów. Zegnał nas sam Mount Everest... już wtedy świat przestał być taki sam..
Dziś wojna opanowała Ukrainę - dlaczego, po co, dla kogo?...