Pakistan2023_029
Pakistan2023_029
I właśnie to nastąpiło... znów zrobiło się gorąco, smacznie, egzotycznie i przepięknie krajobrazowo.
Pakistan, do którego droga prowadziła przez Dubaj, choć raczej jedynie lotnisko w Dubaju, które do woli mogłam zwiedzać przez 10 h. Zatem, najpierw odespałam nieco zarwaną noc, a potem zaczęłam zwiedzanie. Topowe butiki, złoto, ekskluzywne restauracje... imponujące. I tak zeszło mi pierwsze 5 h, kolejne spędziłam na docelowym terminalu, w podobnym klimacie drogich perfum. Czas mijał, ale i tak pod koniec tego dnia niemal zaczęłam się urządzać na Terminalu, jak Tom Hanks w swoim filmie. I to był chyba najwyższy czas na wejście na pokład samolotu Pakistańskich Międzynarodowych Linii lotniczych.
Zrobiło się jeszcze bardziej kolorowo, na pokładzie oprócz mnie były jeszcze 4 kobiety i dwoje dzieci, reszta to oczywiście mężczyźni. Przygodę czas zacząć... w końcu z głośników popłynęła modlitwa, wnętrze wypełnił dym z klimatyzacji i chwilę potem znaleźliśmy się nad Dubajem... Do zobaczenia  już w Pakistanie :)

Pakistan2023_010
Pakistan2023_010
Pakistan2023_011
Pakistan2023_011
Pakistan2023_012
Pakistan2023_012
Pakistan2023_013
Pakistan2023_013
Pakistan2023_014
Pakistan2023_014
Pakistan2023_015
Pakistan2023_015
Pakistan, kraj kolorów, smaków, głośnej muzyki i słońca...tym przynajmniej powitał nas Islamabad. Już od samego początku pojawiły się palmy a to ważny znak w czasie wyprawy, który potwierdza, że jesteśmy gdzieś w egzotycznym raju  na początek wymiana waluty na pakistańskie rupie, tu człowiek może poczuć się jak milioner. W ręku ląduje gruba kasa, która nie mieści się w żadnym z posiadanych saszetek o portfelu nie wspomnę. Samopoczucie 10.
Bogatsi o miliony pakistańskich rupii, wyruszyliśmy na zwiedzanie wiktoriańskiej stacji kolejowej Golra Sharif, która dziś przypomina nam historię kolei w Pakistanie ale też jest wciąż działającą stacją. Życie w Pakistanie nie jest łatwe. System kastowy pozostawia najbiedniejszych zupełnie na uboczu, jak na bocznym torze, a tam pozostaje im tylko żebranie...

Z tego trochę przygnębiającego krajobrazu wyjeżdżamy w kierunku jednego z największych meczetów świata., w kształcie pustynnego namiotu Beduinów. To piękny Faisal Masjid. Wchodzimy boso, oddzielnymi wejściami dla kobiet i mężczyzn. W środku akurat trwa modlitwa. Budowla robi niezwykłe wrażenie. Monumentalne. Mężczyźni mogą pozwolić sobie na wejście pod główny, nazwałabym to ołtarz, nam natomiast pozostał jedynie skromny balkon, aby móc zobaczyć piękno tego niezwykłego miejsca. ale bez urazy stosujemy się do panujących zasad, jak wszystkie kobiety wokół. Mimo iż zupełnie nie jest to nasza religia to warto poczuć ten wzniosły klimat, wzmocniony pięknym męskim śpiewem.

Czas opuścić na chwilę przyjazny Islamabad. Wyprawa nabiera górskiego klimatu. Jedziemy przez Karakorum Highway, a nasz pierwszy nocleg w otoczeniu wysokich gór to Chilas, piękne miasteczko nad rzeką Indus, na wysokości 1250 m n.p.m.
Dotarliśmy tu późnym wieczorem, dlatego poranek był absolutnym zaskoczeniem. Otoczyły nas himalajskie szczyty, surowy krajobraz najwyższych gór świata i wspaniała cisza. Była 8 rano a słońce już dawało się we znaki. Przepakowaliśmy nasze bagaże, ponieważ kilka godzin później mieliśmy ruszyć z małym plecakiem na 3 dni w góry.
Po śniadaniu, wyruszyliśmy do Raikot, gdzie szybko zmieniliśmy nasz bus na jeepy, którymi przejechaliśmy do wioski Tattu.. Napęd na cztery koła to jedyna gwarancja dotarcia w to miejsce szutrową drogą , biegnąca wzdłuż skopanego zbocza, a która dostarcza niezwykłych wrażeń...  Mając jednak wytrawnego lokalnego kierowcę bez przeszkód ale pełni wrażeń, po dwóch godzinach jazdy szykowaliśmy się do trekkingu do Fairy Meadows, pięknych Bajkowych Łąk, na wysokości 3500 m n.p.m...
Pozdrawiam z bajkowego Pakistanu  wraz z Podróże Wojownika

Nanga Parbat... góra śmierci, 8126 m n.p.m. dziewiąta najwyższa góra świata. Pojawiła się wraz z nastaniem poranka. Wstaliśmy o 6.30 rano, żeby wyruszyć na dalszy trekking do Base Camp (3900 m n.p.m), miejsca z którego himalaiści rozpoczynają przygodę z górą.
Droga prowadziła wzdłuż doliny, w której zalegał majestatyczny lodowiec Raikot. W połowie drogi minęliśmy Beyal Camp i punkt widokowy. Tu naprawdę zaczęła się przygoda z majestatycznym ośmiotysięcznikiem. Byliśmy kompletnie oszołomieni... tak patrząc na górę, można by było siedzieć godzinami...
Ale nastał czas pożegnania. Wróciliśmy do naszego bajkowego Fairy Meadows. Emocjom nie było końca. Wieczorne klimatyczne opowieści przy ognisku przeniosły nas w świat himalajskiej legendy o górskich wróżkach, które wg lokalnych przekazów, schodzą nocami że szczytów gór na polany Fairy Meadows...

Pakistan2023_028
Pakistan2023_028
Przyszedł czas na pożegnanie wysokich gór. Nanga Parbat zostawiła po sobie niezapomniane wrażenia... Znanym już szlakiem schodzimy do naszych jeepów i ruszamy do Raikot. Zjazd w dół wzdłuż doliny to kolejna jazda bez trzymanki. Chyba nawet lepsza niż w górę  
Tego dnia przejeżdżamy przez miasteczko Juglot, gdzie łączą się trzy największe łańcuchy górskie świata: Himalaje, Karakorum i Hindukusz. Te rejony to ostoja dzikiej przyrody, która jest schronieniem dla pantery śnieżnej, niedźwiedzia himalajskiego czy markura śruborogiego, będącego narodowym zwierzęciem Pakistanu.
Zaliczamy zjazd tyrolką nad górską rzeką i mijając pięknie ośnieżony szczyt siedmiotysięcznika, Rakaposhi wieczorem docieramy do doliny Hunza.
Już po zmroku robimy krótki przystanek w miasteczku z lokalnym targiem, gdzie oprócz miejscowych przysmaków organizujemy małą ucztę dla psiaków, które nie mają łatwego życia w Pakistanie. Nie są zbyt mile widziane, choć i tak te, które widujemy w mniejszych miejscowościach są w miarę zadbane, ale w miastach toczą walkę o przetrwanie każdego dnia...
Świat pod pewnymi względami raczej się nie zmieni, ale jeśli można pomóc choć jednemu z nich to warto...

Cztery pory roku w Pakistanie to nic niezwykłego... nie zwalniamy tempa i ciśniemy na północ. Najwyżej położona przejście graniczne, najwyżej położony czynny bankomat, nasz najwyższy punkt zdobyty podczas tej wyprawy - 4700 m n.p.m.
Zima: jeszcze pika jesienią jedziemy Karakorum Highway w stronę granicy pakistańsko chińskiej. Po drodze nieziemskie wręcz krajobrazy, wyjątkowa kuchnia że stekami z jaka, bajkowy klimat. Ale nadszedł kres jesieni i przyszła zima. Jaki nic sobie z tego nie robią, my natomiast lekko zaskoczeni wciągamy wszelkie dodatkowe porcje ubrań i wyruszamy na spotkanie w tymi niezwykłymi zwierzętami i strażą graniczną na dalekiej pakistańskiej północy...
Lato: jezioro Attabad, które powstało w zasadzie w wyniku tragedii, kiedy w 2010 r. osuwisko kamieni zatamowało naturalny bieg rzeki, w wyniku czego powstało piękne, szmaragdowe jezioro. Nie mniej ta krajobrazowa atrakcja była koszmarem dla miejscowej ludności, zostało zalanych bowiem kilkanaście wiosek, zginęło ok 20 osób a tysiące zostało bez domów...  teraz płyniemy na pokładzie lokalnej, mocno turystycznej drewnianej, kolorowej, głośnej łodzi podziwiając kolejne niezwykle, nieoczywiste, piękne i wyjątkowe miejsce w Pakistanie:)

Pakistan to nie tylko słynne wyprawy w Himalaje. To też niezwykła historia, z którą spotkaliśmy się w Dolinie Hunzy. Dwa majestatyczne forty, położone nad doliną Indusu, to dziedzictwo Mirów Hunzy, dwóch braci, którzy mieszkali razem w dolnym forcie. Ta budowla, zwana Altit Fort to zabytek sprzed 1100 lat. Zdarzyło się jednak tak, że w jakimś momencie swojego życia bracia popadli w konflikt. Starszy wybudował sobie drugi fort Baltit, znacznie powyżej swojego brata. Owa niezgoda doprowadziła do tego, że starszy brat, w końcu zamurował żywcem tego młodszego...
Dolina Hunzy to wyjątkowe miejsce, otoczone najwyższymi szczytami, nad którymi góruje siedmiotysięcznik Rakaposhi. Majestatyczna góra jest też miejscem różnych atrakcji jak jedna z najdłuższych tyrolek w Pakistanie

Tego nic nie zapowiadało..
Karakorum Highway... droga, która na zawsze pozostanie w pamięci, zwłaszcza w swojej mrocznym, nocnym wydaniu. To był prawdziwy rajd jeźdźców apokalipsy. Drogę niespełna 200 km pokonaliśmy w jedyne 10 godzin, a Piotr Wojownik walczył, żeby w tym czasie wspierać kierowcę, kiedy my łapaliśmy chwilę snu...
... a wszystko zaczęło się od spokojnego przejazdu, pomiędzy ośnieżonymi szczytami gór na lotnisko w Gilgit. Stąd mieliśmy się szybko przetransportować samolotem do Islamabadu. Warunki jednak nad górami sprawiły, że nas lot został odwołany i po 5 godzinach czekania ruszyliśmy z naszym Hamiltonem w drogę powrotną. Godziny lot zamienił się w 10 godzinną przeprawę przez będącą w ciągłym remoncie autostradę. Ruch, jaki panował w nocy zupełnie nas zaskoczył. Nieprzerwany ciąg świateł w jedną i drugą stronę. Jazda na krawędzi wysokich przepaści, w zupełnej ciemności i osuwiska, które czasami wymuszały postój, ponieważ ciężki sprzęt, bez względu na porę ruszał do akcji...
Około 5 rano, po przejechaniu tych ciężkich 200 km wpadliśmy na 3 h snu do hotelu. I dalej.. było wyzwanie ...

Nasze nocne przygody, jakkolwiek męczące, to zbliżały nas do kolejnego miejsca na mapie Pakistanu. Lahore, piękne miasto, pełne muzyki, kolorów i uśmiechniętych ludzi. Długa podróż zakończyła się wieczorna kolacją na dachu restauracji z widokiem na podświetlony meczet. Miasto, które jest kulturalną stolicą kraju, tonęło w kolorowych światłach. Tu kolonialna architektura przeplata się z meczetami i zabytkami z czasów Wielkich Mogołów. Dowodem na to jest majestatyczny fort Lahore, wpisany na listę UNESCO oraz sąsiadujący z nim meczet Cesarski. Fundamenty współczesnego fortu Lahore datowane są na 1566 rok za panowania cesarza Akbara, który nadał fortowi synkretyczny styl architektoniczny, który zawierał zarówno motywy islamskie, jak i hinduski. Natomiast za czasów panowania Shah Jahana, fort zyskał niezwykłe dekoracje, które powstały z drobnych kawałków luster, sprowadzanych z Syrii, a wszystko to dla ukochanej żony Mumtez Mahal, dla której chciał przybliżyć nieba, a ktora nie zdążyła w nim zamieszkać, zmarła bowiem przy narodzinach ostatniego dziecka...
Ps. Często to nie skarby Pakistanu stanowią największą atrakcję.. to często my jesteśmy głównym punktem programu dla lokalnych ludzi, którzy z wielką przyjemnością fotografują się z nami, chcąc nawiązać nic przyjaźni pakistańsko polskiej  
Takie są tajemnice Pakistanu

Pakistan - Indie... i najbardziej niezwykła, codzienna ceremonia opuszczenia flagi na granicy Wagah Border. To widowisko było warte każdego poświęcenia. Dawno się tak nie ubawiliśmy, bądź co bądź, poważną uroczystością  
Po obu stronach granicy, wyselekcjonowani żołnierze służby granicznej wykonują cudowny na swój sposób marsz - taniec, w ramach pokazania siły każdego z narodów. My oczywiście kibicowaliśmy Pakistańczykom i z wielkim zaangażowaniem wiwatowaliśmy na każdy sygnał naczelnego bębniarza, falując na przygotowanych specjalnie w tym celu trybunach. Zabawa prawie nie miala końca, aż do momentu opuszczenia wspomnianej flagi i złożenia jej na rękach najwyższego rangą...
I tak każdego dnia  

K2, Skardu i lądowanie na górskiej pustyni...
Nie bez przygód w drodze do kolejnej mekki himalajskich wspinaczy, przylatujemy do Skardu. Miasto, które się stało się bazą dla wielu polskich himalaistów, jak Jerzy Kukuczka, Wanda Rutkiewicz, Rafał Fronia, Leszek Cichy i wielu innych, w tym najwybitniejszy pakistański wspinacz Muchammad Ali Sadpara.
Oni wszyscy wyruszali na zdobycie K2. Niektórzy tam zostali jak Mochammad. Ale magia i urok tego miejsca na długo zostanie mi w pamięci. Całe miasto i dolina żyje historią himalaistów. Sprzedawcy w sklepach znają Polaków, chętnie o nich mówią i mają wielki szacunek dla tych ludzi, za to znaleźli.
My korzystamy z całości tego co daje nam dolina Skardu i piękne krajobrazy wysokich gór. Na chwilę odpoczynku wpadamy do Resortu Shangri-La, który powstał na wzór tybetańskiej wioski aby znaleźć w sobie harmonię i spokój życia. Odwiedzamy też świątynie-fort sprzed 600 lat oraz urokliwy drewniany meczet Amburiq - jeden z najstarszych w Baltistanie, wpisany na listę UNESCO. To dziedzictwo po prostu zachwyca.
O poranku wyruszamy na wysokogórską pustynię w Dolinie Shigar. Jedna z niezapomnianych chwil jest przelot nad nią na paralotni i przejazd przez szare piaski wydm.
Ośnieżone szczyty gór otaczają nas zewsząd. Jesteśmy w górskim raju...

Czas na zmianę kierunku. Czeka nas gorące ale pełne tajemnic południe Pakistanu. Nasz cel to miasto Hyderabad. Ale długa droga do niego to odkrywanie niezwykłych miejsc, jakie skrywa historia tego kraju a które poprzez swoją oryginalność zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zatrzymujemy się w Chaukandi Tombs. Miejce to robi ogromne wrażenie, ponieważ pomimo bliskiego sąsiedztwa lokalnych zabudowań, parkingu ciężarówek i niestety powszechnego śmietniska to jest to wczesny islamski cmentarz położony 29 km (18 mil) na wschód od Karaczi, w prowincji Sindh w Pakistanie. Grobowce to istne rzeźby z piaskowca, które są podobne w stylu do wyszukanych grobowców w Makli Necropolis w pobliżu Thatta i są zbudowane w stylu architektury pogrzebowej typowej dla dolnego Sindh.
I to właśnie Makli Neceopolis jest naszym kolejnym przystankiem, bowiem jako jedno z największych miejsc grobowych na świecie, rozciągające się na obszarze 10 kilometrów. Miejsce to mieści około 500 000 do 1 miliona grobowców, zbudowanych w ciągu 400 lat. Nekropolia Makli zawiera kilka dużych pomników grobowych należących do rodziny królewskiej, różnych świętych sufickich i cenionych uczonych. Miejsce to zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1981 roku jako "wybitne świadectwo" cywilizacji Sindhi między XIV a XVIII w.
Pakistan zaskakuje coraz bardziej...

Pakistan nabiera tropikalnego klimatu i wciąga nas w swoje sufickie dziedzictwo. Ale dziedzictwem tego kraju są też znane i jedyne w swoim rodzaju pakistańskie ciężarówki... to jest dopiero klimat  
Hadhrat Sayyid Usman Marwandi, popularnie znany jako Lal Shahbaz Qalandar, był sufickim świętym i poetą współczesnego Pakistanu i Afganistanu. I to jemu ufundowano niezwykłe sanktuarium, przyciągające tysiące jego fanów. Przepiękna budowla lśni się swoimi złotymi kopułami w słońcu a wejścia strzegą żelazne, masywne obrotowe kraty...
Shah Abdul Latif Bhittai, powszechnie znany pod zwrotami grzecznościowymi Lakhino Latif, Latif Ghot, Bhittai i Bhit Jo Shah, był mistykiem i poetą sindhi sufi z Pakistanu, powszechnie uważanym za największego poetę języka sindhi. I jemu też zbudowano dziękczynne sanktuarium. A wszystko to znajdziecie w Larkanie, pięknym historycznym mieście.
Podobnie jak małą,. lokalną dziuplę z alkoholem, którego chcieliśmy nabyć a który nie jest tu oczywistym towarem w sprzedaży. Było trochę więcej chętnych poza nami i nawet się dyskusja wywołała w obliczu białych kobiet w takim miejscu  
Było zabawnie

Pakistan i UNESCO - może niewielu z nas łącze ta dwa słowa a jednak... Mohenjo-daro, leżąca na szlaku cywilizacji doliny Indusu osada protomiejska pochodzi z ok XXVI w p.n.e. Jest to największe stanowisko archeologiczne w kraju, wpisane na wspomnianą listę a które było największym miastem w dolinie Indusu. To niezwykle miejsce pokazuje inteligencję cywilizacji ludów sprzed ponad 40 wieków. W mieście z powodzeniem funkcjonowała kanalizacja, system gromadzenia i utylizacji ścieków czy śmieci. Był system ulic, zabudowań, przemyślane budowle jak Wielka łaźnia, Dom Wodza, Dom Zgromadzeń itp. W ruinach odkryto łazienkę z podłogą z wypalanych cegieł ale również kompletna toaletę. Zaskakujące jak daleko jesteśmy za poprzednimi cywilizacjami  
My natomiast zmierzamy w kierunku mauzoleum w Garhi Khuda Baksz w prowincji Sindh, gdzie została pochowana Benazir Bhutto, premier Pakistanu. Spoczęła obok swojego ojca, także byłego premiera Zulfikara Ali Bhutto, straconego w 1979 roku oraz dwóch braci, którzy zginęli w tajemniczych okolicznościach.
Benazir Butto to wielka historia Pakistanu, którą trudno przekazać w takim poście ale pamiętajmy, że ona a przede wszystkim jej ojciec to pierwszy w historii Pakistanu wybrany demokratycznie premier, obalony w 1977 roku przez juntę wojskową, a następnie powieszony...

A w Pakistanie jest coraz cieplej  nasz droga w stronę Bahawalpur, rejonu zamieszkałego przez grupę etniczna Saraików. Po drodze odwiedzamy historyczne miasto Uch Sharīf, leżące w południowej części pakistańskiej prowincji Pendżab, a które zostało założone przez Aleksandra Wielkiego podczas jego inwazji na dolinę Indusu. Uch było wczesną twierdzą sułtanatu Delhi podczas muzułmańskiego podboju subkontynentu a między XII a XVII wiekiem stało się schronieniem dla muzułmańskich uczonych religijnych uciekających przed prześladowaniami z innych krajów. I choć Uch jest obecnie stosunkowo małym miastem, słynie z nienaruszonej historycznej kolekcji świątyń, poświęconych muzułmańskim mistykom (sufickim) z XII-XV wieku, które są ozdobione rozległymi pracami kafelkowymi i zostały zbudowane w charakterystycznym stylu architektonicznym południowego Pendżabu, a ozdobione zostały ceramika z Syrii, na której wzory i kolory pochodzą z wpływów irańskich i właśnie syryjskich. Jednym z charakterystycznych budowli jest Grobowiec Bibi Jawindi, jeden z pięciu zabytków w Uch Sharif, które znajdują się na wstępnej liście światowego dziedzictwa UNESCO. Pochodząca z XV wieku świątynia została zbudowana w duchu historycznego sufickiego premiera Bibi Jawindi z zakonu Suhrawardiyyah. Każda z tych budowli budzi zachwyt i jest kolejna perełką Doliny Indusu  
Czyż nie wart tu przyjechać???

Wyprawa przez kolorowy Pakistan trochę już dobiega końca ale nie można takiej podróży zakończyć ot tak normalnie, przejazdem na lotnisko... Należy ją zakończyć z przytupem, np. przejazdem jeepami po pustyni Cholistan, odwiedzić lokalnych mieszkańców czy zatańczyć z ekipą miejscowego męskiego bandu  
A więc przed nami majestatyczny Fort Derawar to twierdza w Ahmadpur East Tehsil w dystrykcie Bahawalpur w Pendżabie w Pakistanie. Około 20 km na południe od miasta Ahmedpur East. te, potężne czterdzieści bastionów Derawar jest widocznych przez wiele kilometrów na pustyni Cholistan. Obwód murów wynosi 1500 metrów, a ich wysokość sięga trzydziestu metrów. Fort ten został pierwotnie założony jako fort Bhati w IX wieku n.e. i odnowiony w 1732 roku przez Nawaba Sadeqa Mohammada Khana. My dotarliśmy do niego owymi jeepami, których kierowcy z fantazją przewieźli nas po piaskowych traktach. Tu wciąż się dzieje i wciąż jeszcze nie koniec...

Multan, miasto które znajduje się niemal w centrum Pakistanu, jest jednym z najstarszych miast w Azji, choć dokładnie jeszcze tego nie ustalono, i jest też ostatnim przystankiem na naszej wyprawie. W późnych czasach starożytnych i przez większość ery średniowiecza było stolicą rejonu Pendżab. Arabski najeźdźca Muhammad-bin-Qasim nazwał Multan "Miastem Złota" ze względu na duże i bogate świątynie. Miasto wywodzi swoją nazwę od bożka w świątyni boga słońca, sanktuarium z okresu przed muzułmańskiego a słynie z meczetów i świątyń, a także upraw bawełny i owoców - zwłaszcza mango. Niestety my dotarliśmy już na koniec sezonu tego wykwintnego owocu, zatem w naszej ulubionej diecie owocowej królowały słodkie winogrona i banany  
Nie mniej i tutaj pozostaliśmy pod urokiem niezwyklej architektury. Grobowiec Shah Rukn-e-Alam, to mauzoleum XIV-wiecznego pendżabskiego sufickiego świętego Sheikha Rukn-ud-Dina Abul Fateha. Sanktuarium jest uważane za najwcześniejszy przykład architektury Tughluq, i jest jednym z najbardziej imponujących sanktuariów w Azji. Sanktuarium przyciąga ponad 100 000 pielgrzymów na coroczny festiwal urs, który upamiętnia jego śmierć. Natomiast Sanktuarium Bahauddina Zakariyi to XIII-wieczna świątynia. Grobowiec poświęcony jest muzułmańskiemu owemu mistykowi, założycielowi sufizmu Suhrawardiyya. Uważany jest za jedną z najważniejszych świątyń w południowej prowincji Pendżab i jest prototypem odrębnego stylu architektonicznego Multan.
... trudno było oderwać się od historii Pakistanu, od uśmiechniętych ludzi, kolorów i zapachów lokalnej kuchni. Trudno wracać z tak zaskakującego pozytywnie kraju... ale zawsze można tam wrócić :)